[Relacja] Ućkon 4: Shokugeki Edition

W dniach 18 i 19 marca 2017 roku odbyła się czwarta edycja łódzkiego konwentu Ućkon. Tym razem organizatorzy przygotowali nam szereg pysznych atrakcji, gdyż konwencją były dalekowschodnie potrawy. Dlatego też fandomowi smakosze udali się do gimnazjum nr 43 im. Karla Dedeciusa.

Trafienie do szkoły niestety sprawiło pewne drobne problemy – przystanek autobusowy oddalony był od niej parę minut drogi piechotą, ale dzięki temu można było po drodze minąć między innymi Biedronkę czy Żabkę, gdzie zgłodniali i biedni uczestnicy mogli zaopatrzyć się w prowiant.

Już na wstępnie ludzie z akredytacji sprawnie sprawdzili status mojej wejściówki i wręczyli pakiet powitalny, w skład którego wchodził informator, identyfikator, przypinka oraz ciasteczko z wróżbą. Pierwsze, co się rzuciło w oczy, to fakt, że szkoła ta dawno nie widziała ekipy remontującej, aczkolwiek względy estetyczne nie są najważniejsze w tego typu imprezach. Sam budynek był przestrzenny, zaś sale bardzo dobrze rozplanowane – bardzo szybko można było się przyzwyczaić do ich układu i trudno o zgubienie się. Najwyższe piętro tradycyjnie przeznaczone było na bazę noclegową, podobnie jak obszerne szatnie znajdujące się w piwnicach. Parter i pierwsze piętro obfitowało w sale z atrakcjami, wliczając w to ogromną salę z planszówkami Ultrastar i DDR, wystawcami oraz najróżniejszymi bufetami. Więc jak na konwencję przystało, z głodu nikt by nie umarł – do wyboru była Herada, bufety z sushi i Animatsuri, a także wypiekane na miejscu zapiekanki, które cieszyły się dużym zainteresowaniem czy sprzedawcy japońskich słodyczy.

Wśród atrakcji związanych z konwencją znalazły się między innymi prelekcje o japońskim savoir vivre, kuchni krajów Półwyspu Indochińskiego czy pokaz umiejętności przyrządzania sushi w wykonaniu reprezentanta restauracji Wasabi. Osobiście uczestniczyłem tylko w jednej atrakcji dotyczącej jedzenia – trzeciej edycji Wyzwania Smaku prowadzonej przez Yamnego. Uczestnicy mając zakryte oczy dostawali kubek z napojem, po czym musieli odgadnąć, co to był za napój mając do dyspozycji ustawione w szeregu kubeczki z próbkami wszystkich dostępnych w konkursie. I wbrew pozorom, atrakcja ta okazała się jedną z najciekawszych w moim życiu.

Ze standardowych atrakcji, większość spędziłem w sali Animatsuri, próbując swoich sił w konkursach, gdyż bardzo lubię samemu uczestniczyć w tym, co się dzieje. Chętnych nie brakowało, czasem aż robiło się dość tłoczno, czy był problem z ilością potrzebnych kartek do bingo, więc można bez zbędnego lania wody stwierdzić, że wszystkie te atrakcje były udane.

Z typowych paneli udało mi się odwiedzić prelekcję o figurkach prowadzoną przez Shippo, a także panele o popkulturze i samurajskich legendach okresu Edo prowadzonych przez Aldara. Wszystkie trzy panele cieszyły się dość sporym zainteresowaniem pomimo zmęczenia wszystkich uczestników. Niestety, z racji braku możliwości bycia w dwóch miejscach naraz, nie uczestniczyłem w pokazie cosplay. Rekompensowali mi to sami cosplayerzy, którzy przechadzali się po korytarzach przebrani w fajne i dopracowane stroje. Wielu z nich skorzystało także z fotostudia ulokowanego koło szatni w piwnicy.

Wśród towarów oferowanych przez wystawców znajdowały się standardowo mangi, przypinki, poduszki, kubki, najróżniejsze ozdóbki czy wyroby własnoręczne. Jeśli ktoś usilnie potrzebował wymienić swoje pieniądze na jakieś pierdółki, z pewnością miał w czym wybierać. Ciekawy był automat z jedzeniem, do którego wsadzono same pudełka z Pocky i odpowiednio oznaczono. Szczegół, ale sprawił uśmiech na mej twarzy mimo iż nie skorzystałem z oferty.

Na pochwałę zasługują prysznice, które były naprawdę porządne, aż uczestnicy nie omieszkali z nich korzystać. Niestety, tego nie można było powiedzieć o toaletach, w których nie zamykały się drzwi i gdzie niestety brakowało mydła, papierowych ręczników do wytarcia rąk.

Poza wspomnianymi toaletami, jedyną znaczącą wadą tego konwentu była słaba, jak dla mnie, oferta nagród za konkursy. Jest to jednak kwestia bardzo subiektywna – to, że oferowane mangi czy kubki nie trafiały w moje zainteresowania nie oznacza, że dla kogoś innego nie były atrakcyjne.

Wartą odnotowania informacją jest także frekwencja. Określiłbym, że ta była umiarkowanie niska względem innych dużych konwentów, na których bywałem. Co mnie bardzo cieszy, bo dzięki temu sleeproomy nie były zatłoczone, a na samych atrakcjach jednak trochę ludzi było, nie odczułem, by budynek świecił pustkami. Możliwe, że duży wpływ na to miał sam budynek, układ sal i duża ilość sleeproomów.

Koniec końców, sam konwent oceniam bardzo dobrze. Konwencja z pewnością dopisała i wyjątkowo ani przez chwilę nie chodziłem po konwencie głodny. Na samych atrakcjach bawiłem się dobrze i odniosłem wrażenie, że nie tylko ja. Jeśli przyszła edycja Ućkonu będzie zapowiadała się z podobną frekwencją, z pewnością się wybiorę, nawet jeśli dojście do samego budynku będzie wiązało się z parunastu minutowym spacerem.


Pilarious

Komentarze z Facebooka

Zostaw odpowiedź

Możesz używać tagów HTML i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Uzupełnij Captchę: Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.

Używamy wtyczki Akismet by walczyć ze spamem. Wysyłając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych. Dowiedz się więcej.