“Asucon to konwent organizowany od jakiegoś czasu co roku w Chorzowie. Słynie ze swojej kameralnej atmosfery i raczej niezbyt zatłoczonych korytarzy.
Dotąd byłam na Asuconie tylko raz – jeszcze gdy miał miejsce w Katowicach. Mogę być więc trochę bardziej nieobiektywna, ale spróbujmy ocenić, jak w tym roku poszło organizatorom!
Ze wstępnych informacji tegoroczny Asucon odbył się 22-23 września w III Liceum Ogólnokształcącym położonym przy ulicy Farnej 7 w Chorzowie. Co już na początku rzuciło mi się w oczy to wielkość tej szkoły – pomimo tego, że udostępniono jedynie jej część, sama w sobie była dość duża. Nietrudno więc zgadnąć, że zabolały mnie miejscami pustki – sporo sal leżało odłogiem, a na korytarzach było naprawdę mało wystawców. Użycie większej ilości dekoracji na pewno wywołałoby przeświadczenie, że wszędzie coś się dzieje.
A właśnie – co z dekoracjami? Konwencja odwoływała się między innymi do domów z Harry’ego Pottera, świata magii i ogólnej fantastyki. Na korytarzach niewiele jednak było jakichkolwiek dodatków – wydawały się one praktycznie wymarłe, gdy role jedynych ozdób spełniały kartki z rozpiskami prelekcji przy salach i nazwami sal.
Aczkolwiek niewątpliwie braki w estetyce ratowała kawiarnia z darmowymi herbatami i kawami. Gdy tylko się do niej wchodziło, dzięki słoikom pełnych tajemniczych rzeczy i probówkom z dziwnymi cieczami człowiek wręcz czuł ten konwencyjny klimat.
Na uwagę zasługiwało też stoisko, gdzie uczestnicy mogli dołączyć do wybranego stronnictwa i razem walczyć w imię swojej idei – wszystko w ramach konwentowej atrakcji. Niestety, znajdowało się ono bardzo blisko wejścia, więc łatwo było je przypadkowo ominąć.
Inna rzecz, jaka bardzo mnie zawiodła to lokalizacja. Jakieś sześć lat temu, kiedy poszłam na ten konwent, szkoła pękała w szwach. Nic dziwnego – obecność pobliskiego dworca i Galerii była bardzo dogodna. Ludzie nie musieli jadać na terenie konwentu, bo przecież nie każdego na to stać i nie każdy ma samochód, by pojechać na drugi koniec miasta. Obecnie nie dość że konwent odrobinę zionął pustkami, to jeszcze z trudem człowiek mógł zdobyć coś pożywnego do jedzenia. Ewidentnie kłuła w oczy strefa gastronomiczna polegająca tylko i wyłącznie na stoiskach wystawców i kawiarni z ciastami. Co prawda w piwnicy można było natknąć się na sklepik szkolny (o dziwo, był otwarty, pierwszy raz coś takiego widziałam podczas konwentu!) z artykułami spożywczymi oraz ofertą śniadaniową i obiadową, ale sporo osób o nim po prostu nie wiedziało.
Konkurs cosplay oczywiście jak zwykle odbył się z opóźnieniem, choć to akurat dosyć częsty kłopot na konwentach. Bardziej dziwi mnie to, że koncert NK i Q&A nieoczekiwanie zmienił godzinę (był przed występem cosplay), a Q&A – jak dobrze pamiętam – lokację, ponieważ powinien odbyć się w salce NanoKarrin. A to z kolei jeszcze bardziej opóźniło cały cosplay. Jeżeli chodzi o sam koncert NK to zajrzałam na aulę dosłownie na chwilę, ale zabolały mnie miejscami przestery.
Cosplay natomiast cierpiał na zbyt ciche nagrania (nie wszystkie, lecz sporo występów miało zbyt ciche nagrania, dźwiękowiec z założenia powinien umieć je mimo wszystko dobrze dopasować). W tym roku zwycięstwo odnieśli Wojti (w cosplayu Micro-Ice’a z “Galactik Football”), Yukeshiro (w cosplayu Chocoli z “Nekopary”) oraz duet Mikauke & Harvet (w cosplayu Hanamaru i Yohane z “Love Live! Sunshine!!”)
Kolejna sprawa: atrakcje. Większość kompletnie nie wpadła mi w oko albo była o zbyt późnych lub wczesnych godzinach. Patrząc po spisie atrakcji interesowała mnie może jedna czy dwie. W przyszłym roku można byłoby pokusić się o większą różnorodność.
Poza tym muszę przyznać, że, ku mojemu zdziwieniu, stan łazienek był… dobry. Rzadko się to zdarza. Po prostu nie wyglądały, jakby przeszło przez nie tornado. Przynajmniej nie, kiedy ja tam byłam. Za to helperzy (których tak przy okazji spotkałam bardzo dużo) mają ode mnie dozgonny szacunek. Na przyszłość natomiast warto zaopatrzyć się w więcej koszy na śmieci albo po prostu w większe kosze na śmieci, ale to tak na marginesie.
Na sam koniec wypada wspomnieć o dość rażącym błędzie – wiadomość o dostępnym planie atrakcji prawie do nikogo nie dotarła. A wszystko z prostej przyczyny – nie trafiła ona na oficjalne wydarzenie na Facebooku. A przecież mało kto teraz sprawdza oficjalną stronę, Facebook to w sumie najbardziej popularna platforma.
Podsumowując: Asucon nie wypadł wcale tak źle, jak sądziłam – bawiłam się dobrze pomimo sporych braków. Należy jednakże pamiętać, że to konwent skierowany głównie na społeczność, spotkania ze znajomymi i poznawanie ludzi z okolic. By zyskać na sile i prześcignąć inne mniejsze konwenty, musiałby mieć przede wszystkim szerszą ofertę wystawców, atrakcji, a do tego lepsze położenie.” ~Red Queen
Zostaw odpowiedź