
Trzecia edycja łódzkiego Gakkonu odbyła się w dniach 26-28 sierpnia, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego. W stosunku do poprzednich odsłon konwentu zmienił się conplace – jako nowe miejsce zostało wybrane Gimnazjum nr 34 przy ulicy Czajkowskiego 14, znajdujące się nieopodal dworca PKP Łódź Widzew, co było ogromnym udogodnieniem dla konwentowiczów przybywających z daleka.
Tłumy oczekiwały na akredytację na długo przed jej rozpoczęciem i mimo nieznacznych problemów, tak zwany „kolejkon” został rozładowany w około dwie godziny. Na parterze na uczestników czekało kilka sal z atrakcjami (m.in. Kulturowa, Panelowa, Touhou Room, RPG/LARP, a także Fotostudio i UltraStar), strefa OSU!, main, na którym odbywały się takie punkty programu, jak konkurs cosplay, występ TomoNyan czy podsumowanie konwentu, i, rzecz jasna, rzędy stoisk. W tym roku zdecydowaną większość stanowiły stoiska handmade, z biżuterią, naklejkami, a nawet maskotkami z włóczki. Nie obyło się jednak bez sklepów z azjatyckimi słodyczami i gadżetami dla fanów M&A. Jedyne, na co można było narzekać, to niedobór stoisk z mangami, gdyż pojawiło się tylko jedno z niezbyt szerokim asortymentem. Na pierwszym piętrze królowały z kolei sleeproomy i strefa gastronomiczna z przepysznym sushi, taiyaki, bubble tea i zapiekankami dla spragnionych bardziej standardowych posiłków. ArtRoom, sala Konkursowa i 2137 Pro, dla których nie starczyło miejsca na parterze, pojawiły się na drugim piętrze, zaraz obok tzw. strefy noclegowej (wydzielonej części korytarza przeznaczonej do spania).
Ogromnym plusem konwentu była czystość. Śmieci nie walały się na korytarzach, a łazienki zawsze błyszczały i nigdy nie brakowało papieru, za co należą się ogromne podziękowania ekipie helperów. Ochrona i opieka medyczna również z zaangażowaniem dbała o bezpieczeństwo uczestników, walcząc z Sebowymi najeźdźcami, pojawiającymi się w późnych, nocnych godzinach (wystarczy powiedzieć, że szkoła znajdowała się na niesławnej dzielnicy Widzew). Organizatorzy zamykali całą placówkę na noc i, mimo narzekań części uczestników, ciężko się nie zgodzić, że był to dobry pomysł, mający na celu jeszcze lepszą ochronę całej imprezy.
Na dobrym konwencie nie może zabraknąć dziesiątek ciekawych atrakcji. Być może nie każdy znalazł coś dla siebie, ale ja miałam często ogromny problem z wyborem jednego spośród kilku punktów programu, które chciałam odwiedzić w danej chwili. Na pochwałę zasługuje duża liczba sal tematycznych, a także pojawienie się nietypowych sal takich jak MikuWorld czy Touhou Room. Pojawiały się atrakcje bardziej i mniej oryginalne, od klasycznych screenówek, wiedzówek, turniejów gier, konkursów openingów i endingów, przez warsztaty rysowania i malarstwa sumi-e, speed dating, pokazy cosplayowych charakteryzacji, aż po panele o… wrestlingu w Japonii i tworzeniu minihuty (tak, huty) do przetopu metalu. Jeśli jednak program komuś nie odpowiadał, śmiało można było zajrzeć do sali Retro, z wiekowymi konsolami w świetnym stanie oraz sporym asortymentem gier do wyboru, na widok których na pewno niejednemu zakręciła się łezka w oku.
Mnóstwo uczestników zdecydowało się obejrzeć w sobotę konkurs cosplay, co skutkowało niestety sporym tłokiem i duchotą na sali main. Konkurs jednak odbył się bez przeszkód, a zaprezentowane stroje i scenki stały na naprawdę przyzwoitym poziomie. Zachwycony tłum z zaangażowaniem śpiewał piosenkę z filmu „Mulan”, będącą akompaniamentem do jednego z pokazów. Nie obyło się również bez pisków na widok między innymi wszechmocnego Yato.
Według wielu, na konwentach najważniejszy jest tzw. „socjal’. Niestety ciężko obiektywnie ocenić ten aspekt konwentu, gdyż najwięcej zależy od ludzi, z którymi się wtedy widzimy. Większość twórców atrakcji dbała o dobry kontakt z uczestnikami, wskutek czego w niektórych salach utworzył się wręcz osobny mikroklimat, jak chociażby w ArtRoomie, który uczestnicy opuszczali nad ranem i wracali zaraz po paru godzinach snu. Na korytarzach, które po części służyły jako sleepy, zbierały się wesołe grupki grające to w Mafię, to w Karty Przeciwko Ludzkości™. Przy niektórych wystawcach również dało się zauważyć tworzące się zażyłości. Nie można zapomnieć o UltraStarze, na którym socjal niemal nigdy nie zawodzi – nie inaczej było tym razem.
Kolejnym miłym aspektem konwentu była cała jego konwencja. Alpaki i pandy to chyba jedne z najsłodszych stworzeń, jakie istnieją, nawet jeśli tworzą dwie frakcje superbohaterów, zaciekle walczące ze sobą o podbój świata i nie tylko. Peleryny zdobiły plecy wszystkich helperów i mimo oczywistej niewygody, jaką musiały im sprawiać, były sympatycznym nawiązaniem do wspomnianej konwencji i pozwalały na szybkie odnalezienie ich w konwentowym tłumie. Pojawiło się również kilka atrakcji, których motywem przewodnim były zmagania Super Alpaki i Generała Pandy, czego przykładem może być, chociażby konkurs na krótką formę komiksową dotyczącą ich potyczek.
Koniec końców konwent wypadł naprawdę dobrze. Uczestnicy mający porównanie z poprzednią edycją mogli mieć wrażenie, że w atmosferze zabrakło „tego czegoś”, momentu kulminacyjnego, swoistej wisienki na torcie, jednak ciężko było określić czym dokładnie mogła ona być. Być może było to spowodowane zmianą conplace’u, gdyż poprzedni według wielu osób dodawał klimatu całemu wydarzeniu. Pogoda również przeszkadzała konwentowiczom – żar lał się z nieba przez wszystkie 3 dni. Nie można jednak powiedzieć, że Gakkon 3 był nieudany. Wśród konwentów średniej wielkości zdecydowanie wybił się świetną organizacją, ogromem ciekawych atrakcji i niezwykle rzetelną obsługą. Moim zdaniem warto przyjechać na kolejną edycję, zwłaszcza że to ostatni typowo wakacyjny konwent, w sam raz na pożegnanie lata i złapanie pozytywnej energii przed rozpoczęciem roku szkolnego.
Agata “Chie-sama” Nosorowska
Zostaw odpowiedź