Recenzja ta została napisana przez osobę, która nie grała w pierwszą część Tales of Xilia, więc stety-niestety nie będzie porównania.
Tales of Xilia 2, to kolejna odsłona serii gier jRPG, sięgająca 1995 roku i jak na typową grę tego typu, jest dość długa. Akcja gry rozgrywa się jakiś czas po wydarzeniach z poprzedniej części. Młody Ludger Will Kresnik chciałby dołączyć do korporacji Spirius, której to członkiem jest jego brat. Niestety ostateczny test oblewa, stąd musi podjąć się pracy w innym miejscu. W ten sposób twórcy scenariusza prowokują jego spotkanie z Elle, małą dziewczynką, która wysłana przez swojego ojca próbuje się dostać do mitycznego Canaan. Pociąg, do którego wsiada bohaterka zostaje zaatakowany przez terrorystów, zaś jej uratowanie jest pierwszym poważnym zadaniem w grze.
Gra już na samym początku wita nas samouczkiem, zaczynającym się od walki. I tu osoby lubiące się dłużej zastanawiać nad kolejnym ruchem mogą być niepocieszone – walka rozgrywa się w czasie rzeczywistym, zmuszając gracza do ciągłego zachowania uwagi na ruch przeciwnika oraz własne statystyki – punty życia, Assault Counter, definiujący ile w danej chwili akcji może podjąć się postać, a także Technical Point, definiujący ilość możliwych użyć danych umiejętności specjalnych. Oczywiście walki nie odbywają się w pojedynkę – jednocześnie z przeciwnikiem może zmierzyć się do czterech postaci. Poprzez łączenie ich można wykonywać grupowe kombosy. Sam Ludger może posiadać trzy różne typy broni, między którymi można się przełączyć, co bardzo wpływa na rozgrywkę. Postacie oczywiście mają szereg statystyk, ataków specjalnych i wiele innych elementów urozmaicających rozgrywkę. Każdy z przeciwników ma swoje słabe strony, więc wykorzystanie tego faktu jest wręcz konieczne. Wrogowie też nie wyskakują losowo jak Filip z konopi, każdego z nich widzimy z daleka, co niekiedy pozwala nam uniknąć niepotrzebnej konfrontacji.
Graficznie gra przedstawia się średnio. Nie ma co prawda regresu do czasów PS2, lecz spodziewałem się dużo więcej. Styl jednakże powinien przypaść do gustu fanom zachodniej animacji, a jako dodatkowy plus trzeba zaliczyć pojawiające się czasem cutscenki w stylu anime. Minusem dla mnie było fakt, że postacie przez większość gry poruszają się dość sztywno i sztucznie (za wyjątkiem paru cutscenek zrealizowanych na silniku gry), aczkolwiek ich projekty są ciekawe i dość ładne. Gdzieś na samym początku gry rzuciła mi się w oczy jest możliwość wyboru odpowiedzi w czasie dialogów, dające uczucie większej kontroli nad tym, co robi bohater. Niestety, nie wpływają one zbytnio na fabułę. Zwykle skutkują innym dialogiem lub niewiele innym przebiegiem cutscenki, ewentualnie jedną walką lub jej uniknięciem. Wszystko to jednak zdaje się nie mieć wpływu na zakończenie czy konkretne późniejsze wydarzenia w grze. Sam bohater jest bardzo małomówny, przez co wszystkie rozmowy z jego postacią wyglądały trochę dziwnie. Lokacje nie wprawiają w zachwyt. Ogółem są dość małe, mało żywe, monotonne i co chwila pojawia się ekran ładowania (na szczęście na krótko). Wypada też wspomnieć o muzyce, która jest porządna, urozmaicona, ale nie zawsze pasująca do tego, co aktualnie się dzieje. W czasie walk jest równie dynamiczna co one same, zaś przemierzając spokojne miasto nasze uszy pieszczone są spokojną muzyką, która kojarzy mi się z jazzem i lounge.
Jeśli chodzi o sam świat ogólnie, to jest on zachęcający do poznania. Połączenie magii i technologii nie jest czymś nowym, ale nadal fajnym pomysłem. Do tego twórcy dorzucają motyw alternatywnych wymiarów, co tym bardziej urozmaica świat gry. Autorzy przewidzieli, że niektórzy mogli nie grać w poprzednią część i zaimplementowali w menu coś co się nazywa „Xillia Encyclopedia”. Zawarte w niej były podstawowe informacje dotyczące świata gry.
Muszę też zaznaczyć pewien duży minus pojawiający się po wątku z pociągiem. Jest to fakt, iż fabularnie Ludger wpada w dług, który musi spłacić. Zatem trzeba podejmować się małych zadań (idź w podane miejsce, zabij 10 potworków), by móc zarobić pieniądze, które zostaną odebrane. Oryginalne? Tak, ale na pewno też irytujące i niepotrzebnie utrudniające. Przedłuża to samą rozgrywkę o wiele godzin. Przez to gra jest żmudna i niestety dość szybko może się nudzić.
Ogółem, gra powoduje mieszane uczucia. Walka w czasie rzeczywistym może nie przypaść do gustu fanom tradycyjnej walki turowej znanej ze starszych jRPGów. Ponadto motyw długu przedłuża grę i powoduje, że staje się nudna. Nie mniej gra się przyjemnie, fabuła mnie wciągnęła, bohaterowie są interesujący, tak samo interakcje między nimi. Dla fanów serii, to tytuł obowiązkowy, zwłaszcza, dla osób, którym podobała się pierwsza część Tales of Xillia, chociaż mogą się poczuć lekko zawiedzeni. Jednak osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z serią lub z jRPGami w ogóle, doradziłbym sięgnięcie po jakąś starszą część i to nie tylko ze względu na fabułę będącą sequelem.
Pilarious
Zostaw odpowiedź